Volturi zbliżali się bardzo powoli. Dziwnie powoli. My staliśmy i czekaliśmy zniecierpliwieni. Volturi byli ubrani w czarne peleryny z kapturami a głowach. Aro, Marek i Kajusz stanęli o polowe polany od nas. Nawet przez ta polowe widziałam dziwna satysfakcje w oczach Ara. Kajusz i Marek wydawali sie raz znudzeni, a raz zdenerwowani..
Carlisle wystąpił naprzód, Aro postąpił tak samo. Gdy stanęli na przeciwko siebie, uścisnęli sobie dłonie.
-Witaj Carlisle. Milo mi Cie widzieć, przykro tylko, że w takim miejscu i o takiej porze. - zaczął Aro.
-Wiem stary przyjacielu. Chciałbym Cie zobaczyć w moim domu i w przyjemniejszej atmosferze. Żałuje, że się tutaj spotykamy, lecz nie rozumiem z jakiej winy. - odpowiedział Carlisle. Aro zrobił niby zdziwiona minę, ale szybko się opanował. Po czym podjął.
-Nie rozumiesz z jakiej winy? Z jej winy - wskazał na mnie palcem.
-A co ja takiego zrobiłam? - podjęłam, ale Esme mnie uciszyła. Chciałam do nich podejść, ale Edward z Emmettem zastąpili mi drogę. Cholerny wampir. Dlaczego to on potrafi czytać w myślach?
Nie mogłam podejść wiec słuchałam dalej. Z irytacja patrzyłam jak pozostali Cullenowie wciskają mnie na sam tył. Aro nie odpowiedział.
-Niecałe dwa lata temu była podobna sytuacja, lecz sprawa okazała się bezpieczna. Tym razem jest podobnie Aro. - powiedział Carlisle. Aro spojrzał na Belle, jakby coś go kusiło. Później błąkał po innych członkach szukając czegoś.
-Nie ma jej tu? - zapytał Carlisle'a, a on przecząco pokręcił głową. Nastąpiła pełna zdenerwowania cisza. Aro odszukał mnie wzrokiem, podniósł palec i powiedział.
-Chce z nią porozmawiać.
-Nie wiem czy to dobry pomysł, Aro. Ona jest w trudnej sytuacji i - zaczął Carlisle. Aro spojrzał na niego, a ja nie zważając na protesty innych wystąpiłam na przód i skierowałam się w stronę Ara i Carlisle'a.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz