wtorek, 29 września 2015

Rozdział 9

Zgredek zrobił wielkie oczy i popatrzył to na mnie to na obrazy wiszące wokół nas.
-Ja Ci proponuję iść do Slytherinu. - powiedziała pewna kobieta z obrazu. Miała zieloną długą czapkę  i czarno-zielony płaszcz. Siedziała przy stole i coś pisała.
-Żeby z takiej dobrej dziewczyny zrobili złą wiedźmę?? Lepiej, żebyś poszła do Ravenclawu! - Odpowiedział czarodziej, który stanął z krzesła i zwrócił się do mnie.
-I co jeszcze! Najlepiej będzie, jeśli trawi do Hufflepuff'u. - odpowiedzieli chórem starcy z innego obrazu. Zaczęłam się rozglądać. Wtedy spojrzała na mnie pewna kobieta i pokazała palcem, bym do niej podeszłą, więc to uczyniłam. Czarodzieje z obrazów nadal się kłócili. Zgredek widząc gdzie idę poszedł za mną.
-Sż cztery domy a czarodzieje zaproponowali Ci tylko trzy, moja droga. Możesz wybrać między Slytherinem, Hufflepuffem i Ravenclawem.
-A czwarty dom? - zapytałam
-Gryffindor.
-A co te domy mają w sobie... Jak inni do nich trafiają?
-No cóż... Myślę, że Zgredek Ci opowie, on wie na ten temat bardzo dużo. A teraz, moi drodzy udam się  na spoczynek. Miłego wieczoru. - powiedziała kobieta, podeszła do krzesła, usiadła i zasnęła.
-Już wieczór! - powiedziałam. Nawet się nie zorientowałam, kiedy on nastąpił.
-No dobrze Zgredku! Opowiadaj. - powiedziałam i spojrzałam na Zgredka. Ten zaczął mówić.
-A więc... Gryffindor... to znaczy... - Zgredek nie wiedział od czego zacząć.
-Po prostu powiedz swoimi słowami. - zachęciłam.
-Dobrze. Gryffindor, przydziela odważnych i mężnych.
-Aha. Mów dalej, proszę. - powiedziałam.
-Slytherin sprytnych i ambitnych
-Są dwa domy, a z tego co pamiętam, kobieta z obrazu...
-Mam na imię Kanin, moje drogie dziecko. - przerwała mi kobieta, o której mówiłam.
-Aha... Więc jak mówiła Kanin są cztery domy, a ty wymieniłeś tylko dwa... - powiedziałam nie dając mu dojść do słowa. Zgredek spojrzał na mnie z uśmiechem.
-No tak. Hufflepuff sprawiedliwych i wiernych, a Ravenclaw inteligentnych i mądrych. - spojrzałam na portrety, które słuchały cały czas a późnej na Zgredka.
-Do domu może cię przydzielić tiara przydziału. - powiedziała Kanin. Spojrzałam na nią.
-Tiara przydziału? - zapytałam. Odpowiedział mi Zgredek.
-To zaczarowana tiara, która przydziela uczniów do domów. I wymyśla nowe pieśni co rok sir.
-Gdzie ona jest?
-W gabinecie Dumbledore'a.  -odpowiedział czarodziej, który kłócił się o dom.
-To kto mnie zaprowadzi?
-Ja sir. - powiedział Zgredek i złapał mnie za rękaw. Poczułam wibracje, zrobiło mi się niedobrze i zamiast korytarza z portretami czarodziejów stałam przed chimerą.


wtorek, 15 września 2015

Rozdział 8

-Dzień dobry sir. - powiedział skrzat...
-Co ty tu robisz? I gdzie jest Dumbledore? - zapytałam. Skrzat spojrzał na mnie swoimi wielkimi oczami.
-Zgredek robi to co mu każono. Nikt nie powiedział, żebym coś panience wyjaśniał, sir. - odpowiedział.
-I co teraz?
-Proszę za mną, sir. Proszę za mną. - powiedział i odwrócił się. Szliśmy długimi korytarzami. Wkrótce dotarliśmy do miejsca..., w którym zrobiłam się głodna.
-Co tak pysznie pachnie?
-Teraz uczniowie i nauczyciele jedzą kolację, panienko.
-Proszę, mów mi Maria. - powiedziałam. Zgredek zrobił wielkie oczy i zaczął promienieć. Wziął mnie za rękę i zaprowadził do...
-Kuchnia - powiedziałam zaskoczona. Zgredek poprowadził mnie do krzesła i kazał zaczekać. Zaczęłam się rozglądać. Było bardzo czysto. Krzesła i stół były trochę na mnie za małe, ale mnie to nie przeszkadzało. Zaczęłam rozglądać się za Zgredkiem. Po kilku minutach przyniósł tacę, na której było pieczywo z ziemniakami. Zaburczało mi w brzuchu.
-Dziękuję! - powiedziałam i zabrałam się do jedzenia.
                                       
***

-Ciekawe, co Maria teraz tam robi? - zapytał Emmett. Alice skupiła się, aby cokolwiek zobaczyć.
-Nic nie widzę. - powiedziała zaskoczona. Edward podszedł do nich i uśmiechnął się.
-Nauczyła się bronić swój umysł przed nami. Nie możesz sprawdzić co teraz robi, ponieważ jest też wilkołakiem. Zapomniałaś? - zapytał Edward ze śmiechem. Emmett też się zaśmiał.
-Czy mi się wydaję, czy nadal chcecie pilnować Marie? - zapytał Carlisle podchodząc.
-Ona nie jest już dzieckiem. - powiedziała Esme wchodząc razem z  Carlisle'em. Oboje byli rozbawieni.
-A gdzie jest Bella? - zapytała Rosalie.
-Nie wiem. Powiedziała, że musi coś załatwić na mieście. Nie chciała, żebym jechał. - powiedział Edward.
-A pojechała z nią Renesmee? - zapytała Rose a Edward po chwili namysłu pokiwał głową potwierdzająco. Emmett, Carlisle, Alice i reszta zostawili Rosalie i Edwarda samych.
-To pojechały na zakupy. - stwierdził Edward. Rosalie się uśmiechnęła.
-Nigdy nie wiadomo. - powiedziała i pognała do lasu zostawiając Edwarda samego, który czuł się zawiedziony, ponieważ Rosalie nic nie myślała o tym, a więc i on nie mógł nic wydobyć.
-Chrzanić to. - powiedział i poszedł wolnym krokiem do domu swojego, Belli i Renesmee. Wszyscy dali sobie spokój...

***

-Zgredek to było przepyszne. Zaprowadzisz mnie teraz do domu? -poprosiłam skrzata. Robiłam się senna. Zupełnie zapomniałam, jaki dom wybrałam!
-A jaki dom wybrałaś, sir?
-Maria. Zupełnie wyleciało mi to z głowy. - przyznałam. Szliśmy korytarzem jakieś dziesięć minut! 
-A jaki mi proponujesz? - zapytałam Zgredka. Ten spojrzał na mnie zaskoczony pytaniem.
                                       

niedziela, 6 września 2015

Rozdział 7

-Hogsmade? - zapytałam. Dumbledore uśmiechnął się i zaczął się rozglądać. Poszłam za jego przykładem. Wioska okazała się duża. Najwięcej tu było sklepów. Podeszłam do "Sklepu Zonka" i zajrzałam przez szybę. Było ciemno i nic nie widziałam. Westchnęłam i obejrzałam się na Dumbledore'a.
-Musimy się zbierać. Niedługo nadejdzie świt. - powiedział dyrektor.
-Za jakieś dwie godziny. - odpowiedziałam. Rozejrzałam się jeszcze, myśląc, że to mój ostatni raz tutaj. Dumbledore, jakby czytał mi w myślach, podszedł do mnie i wystawił rękę jak przed domem Cullen'ów. Chwyciłam za nią i znowu poczułam to samo wirowanie. Tym razem staliśmy w innym miejscu. Przed wielką czarną bramą. Chciałam ją otworzyć, ale Dumbledore mnie powstrzymał.
-Jej chroniona zaklęciami. - wyjaśnij. Cofnęłam się dwa kroki do tylu. Dumbledore się zaśmiał. Poszłam za jego przykładem. Wyjął różdżkę i stuknął nią kilka razy o bramę, która się otworzyła. Dumbledore puścił mnie przodem, ale nie zaszłam daleko. Poczekałam na dyrektora. No cóż, według mnie to największa szycha. Uśmiechnęłam się pod nosem. Dumbledore zamknął bramę i poszedł przodem. Pospieszyłam za nim. Nikt nic nie mówił po drodze. Była zupełna cisza. Gdy zobaczyłam zamek stanęłam jak wryta. Dziwne, ale paliły się światła. Zamek był ogromny! Kilka wież, do tego wejście i ta brama.
-To gdzie ja będę spala? - zapytałam, gdy dotarliśmy do drzwi zamku. Dumbledore spojrzał na mnie i otworzył drzwi.
-Są cztery domy: Gryffindor, Hufflepuff, Slytherin i Rawenclaw. Ty możesz wybrać, lecz może tez to zrobić Tiara Przydziału. Możesz wybrać. - odpowiedział Dumbledore. Nie wiedziałam o co chodzi z Tiarą Przydziału, ale chciałam się już położyć, wiec strzeliłam pierwsze lepsze. Ziewnęłam.
-Niech będzie Gryffindor. - dyrektor kiwnął głową i powiedział, żebym zaczekała w środku. On znikł a na jego miejscu pojawił się ten sam stwor co w domu, w Forks.
-To ty?!
__________________________________________________________
Przepraszam, za krotki rozdział. Obiecuje, że to Wam wynagrodzę ;)

sobota, 5 września 2015

Rozdział 6

   "-Nie! Nie! Nie! Nie pozwalam!" - to ostatnie słów, które pamiętałam ze snu. Pamiętam jeszcze kobietę i dwóch chłopców... bliźniaków. Byli rudzi i ubrani w dziwne stroje. Jakbym już je gdzieś widziała... Znajdowali się chyba w kuchni. Wskazywał na to zlew i stół, na którym był kociołek i brudne talerze. Na ścianie wisiał zegar, ale także... dziwny. Zamiast cyfr, godzin byli ludzie i nazwy: szkoła, dom, praca itp. I ta kłócąca się trójka...
-Ziemia do Marii!
-Co? - zapytałam.
-Pytałam się, dlaczego nie jesz? - zapytała Esme. Siedzieliśmy w kuchni. 
-Jacob i Renesmee zjedli swoja porcje jajecznicy, a ty niczego nie ruszyłaś. Stało się coś? - zapytała zatroskana Esme. 
-Yyy... Tak. Wczoraj odwiedził mnie domowy skrzat, gdy was nie było. - odpowiedziałam uważnie ich obserwując. Nikt nie był zdziwiony. 
-Wiedzieliście?!
-Tak. Szanowny Pan dyrektor napisał do nas o tym. Aha, zjedz szybko. Musisz mieć siły. Jedziesz na tydzień do Hogwartu. - powiedział Emmett.
-Na prawdę? Nie przypominam sobie, abym to planowała. - odpowiedziałam. Alice zerknęła na Edwarda podnosząc brew. Edward pokręcił przecząco głową. 
-O co chodzi? - zapytałam. Spojrzałam na resztę członków. Cisza. W tym momencie wszedł Carlisle.
-Dosyć tego. Rose daj Marii ten list. Jest polecony do niej. 
-Kiedy przyszła? - zapytałam. 
-Dzisiaj o 13:00. Kiedy spałaś. - powiedział Emmett.
-Otwarta. - Nikt nie odpowiedział. Odłożyłam kopertę na bok.
-Nic nie zjadłaś. - powiedziała Bella.
-Co było w liście? - zapytałam. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek. Carlisle i Jasper znikli. Moja jajecznica tez. Spojrzałam na Jacoba, który siedział obok mnie. Uśmiechnął się niewinnie. 
-Maria, dopiero co się ubrała i zasiadła do stołu, ale jest spakowana. - powiedział Carlisle.
-Czyli...?
-Wszystko zaplanowane. - powiedział Emmett.
-Na cały tydzień? 
-Tak. - odpowiedziała Ness.
-Idę po buty...
-Masz wszystko przy sobie. Buty, kurtka. - powiedziała Alice.
-Serio? To co mogę jeszcze zrobić, żeby nie rzucić Emmett'em o ścianę?? - zapytałam. Emmett zaczął się śmiać, ale nagle przestał .Zaczęłam się ubierać. Moje ulubione czarne buty i czarna kurtka. 
-Jestem gotowa. - powiedziałam i poszłam do salonu, gdzie czekali na mnie Carlisle i Dumbledore.
-Dobrze. To my już będziemy ruszać. - powiedział Dumbledore i wyszedł przed dom. Poszliśmy za nim. Odwrócił się. Tym razem miał szarą szatę. 
-Chwyć mnie proszę za ramie. - powiedział i wystawił rękę. Zrobiłam o co mnie poproszono. Spojrzałam na Cullen'ów i nagle wszystko zaczęło wirować. Trwało to kilka sekund i przestało a my staliśmy w jakiejś wiosce.
-Witaj w Hogsmeade. - powiedział Dumbledore. 

środa, 2 września 2015

Rozdział 5

   Byłam spragniona. Jedyne czego chciałam to krew. Chciałam krwi, a na dole jadło trawę stado jeleni. Wypatrzyłam sobie idealnego, tłuściutkiego i pewnie najedzonego jelenia, który odpoczywał sobie w cieniu pod drzewem. Musiałam wybrać odpowiedni moment, wiec poczekałam pięć minut, po pięciu minutach stadko oddaliło się od jelenia.
   Czuwałam głodna na wysokim drzewie. Wybrałam dobre miejsce, ponieważ otaczały mnie ze wszystkich stron takie same drzewa. Rozejrzałam się jeszcze raz. Spragniona nie wytrzymałam i zeskoczyłam atakując jelenia. Biedak nie miał ze mną szans. Gdy skończyłam poczułam się już lepiej. Zrobiło mi się zal zwierzaka, ale cóż mus to mus. Postanowiłam wrócić do Cullen'ów.
-I jak się czujesz? - zapytał Carlisle, gdy po minucie zjawiłam się przed domem. Wszyscy tam stali i mnie obserwowali. 

-Dobrze.
-Widać, że jeleń nie wystarcza, co? - zapytał Emmett. Czułam, że to miał być żart. 
-Tak, chociaż nie do końca. - powiedziałam i pognałam do kuchni. Z szafki  wyciągnęłam szklankę, a z lodówki wodę. Nalałam do pełna i wypiłam. Nagle usłyszałam trzask, taki sam jak przed lasem, gdy biegłam. Odwróciłam się.
   Na środku kuchni stało stworzenie. Nie było male, ale nie było tez duże. Było ubrane w brudna, stara i zniszczona szmatę i miał czarna skarpetę. Oraz uszy... Jak uszy elfa .Zaciekawiłam się kim jest...
-Kim jesteś? I co tu robisz? - zapytałam.
-Mam na imię Zgredek sir. Jestem domowym skrzatem i Pan Dumbledore kazał mi tutaj przyjść i sprawdzić jak się panienka czuje, sir. - odpowiedział.
-Jak tu wszedłeś?
-Yyy... Prze teleportowałem się, sir. Każdy domowy skrzat tak potrafi, sir.
-Każdy skrzat? To znaczy, że jest was więcej?
-Tak, sir. 
-To może Zgredku usiądziemy i porozmawiamy, dobrze? - zapytałam siadając. Ten nadal stal dziwnie, wiec pokazałam mu krzesło stojące na przeciwko mnie.
-Usiąść? Porozmawiać? - zapytał Zgredek piskliwie. Nagle zaczął płakać i wrzeszczeć.
-Jeszcze nikt nie poprosił mnie abym usiadł i porozmawiał. Oczywiście nikt oprócz panicza Potter'a... - przerwał. Zaczął szukać czegoś. Pobiegł do salonu, i wziął lampę. Zaczął się nią tłuc.
-Zły Zgredek! Niedobry Zgredek! - wrzeszczał.
-Przestań! Ale to już! - Nie posłuchał. Podbiegłam do niego i zabrałam mu ją. Po kilku minutach się uspokoił. Rozejrzałam się. Cullen'ów nigdzie nie było, ale zobaczyłam kartkę na stole. Podeszłam i przeczytałam:
        "Jesteśmy na polowaniu. Wrócimy za kilka godzin.
                                           ~Carlisle"

-No dobrze. Przejdziemy do kuchni, usiądziemy i spokojnie porozmawiamy, ok? - zapytałam. Zgredek kiwnął głową. Przeszliśmy do kuchni. Podeszłam do lady po swoja wodę i wypiłam łyk. Rozległ się trzask. Odwróciłam się, a Zgredka nie było.
 Nic z tego nie rozumiałam.

wtorek, 1 września 2015

Rozdział 4

   -Piękny dom - powiedział Dumbledore, gdy stanęliśmy przed domem Cullen'ów.
-Dziękujemy. Może wejdzie Pan do środka? - zapytała Esme i otworzyła drzwi. Dumbledore rozejrzał się jeszcze i dziękując wszedł a reszta uśmiechnięci  za nim. Tylko ja zostałam na dworze.
-Maria. Chyba musicie porozmawiać. - powiedział Carlisle przez okno.
-Zaraz przyjdę. - Czułam, że kiedyś opuszczę to miejsce i chciałam się mu dokładnie rozejrzeć.
    Dom Cullen'ów stal na środku polanki. Jedynym miejscu, gdzie nie było drzew, które otaczały dom z każdej strony. Kilka kilometrów stąd, był strumyk przy którym lubiłam często siedzieć. Ta zieleń...
-Pięknie tutaj. - powiedział Dumbledore. Spojrzałam na niego. Nie zauważyłam, nie słyszałam aby ktoś podchodził. Odwróciłam się w stronę drzew.
-Bardzo pięknie. - odpowiedziałam. Wiedziałam, że na dworze jesteśmy tylko my. Spojrzałam na Dumbledore'a. Uśmiechał się. Tez się uśmiechnęłam.
-Ja bez lasu, bez drzew i prędkości... nie jestem sobą. - powiedziałam po krótkiej ciszy. Powtórzyłam sobie to zdanie jeszcze raz w myślach i stwierdziłam, że jest idiotyczne!
-Rozumiem, Cie. Podobnie jest w Hogwarcie, lecz do lasu jest wstęp wzbroniony. Żyją tam niebezpieczne i magiczne stworzenia. - wyjaśnij na mój zdziwiony wzrok.
-Ah. A czary?
-Moi nauczyciele uczą Was, młodych czarodziejów jak posługiwać się magia, różdżkami. Uczą także zaklęć i oczywiście jak się przy jej pomocy...
-Bronic. - dokończyłam. Spojrzałam na Dumbledore'a.
-Mam dziwne sny. - wyjaśniłam.
-Tak. Oraz jak się przy jej pomocy bronic. - powtórzył Dumbledore. Westchnęłam. Robiłam się dziwnie głodna. Przecież jadłam godzinę temu jajecznice.
-Co się dzieje? - zapytał Dumbledore. Rozpoznałam po glosie, że się zmartwił. Czułam się coraz gorzej. Złapałam się za brzuch, ale chwile później się wyprostowałam. Zamknęłam oczy, aby po chwili je otworzyć. Odwróciłam się do Dumbledore'a, który mnie cały czas obserwował.
-Jaki mam kolor źrenic? - zapytałam.
-Słucham?
-Jaki mam kolor oczu? - powtórzyłam pytanie, ale zmieniłam słowo. Dumbledore odpowiedział po chwili.
-Ciemno czerwony.
-Myślę, że czas zakończyć rozmowę. Dziękuje za to.- powiedziałam i pobiegłam do lasu. Kilka minut później usłyszałam trzask. Nie zważając na to, biegłam dalej.


© Halucynowaa | WS | X X X