niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 16

Alice, Rosalie, Esme i Bella zostawiły mnie samą w pokoju. Stałam przed lustrem i się gapiłam. Musiałam przyznać, że spodenki i bluzka wyglądają super ale ten makijaż się nie podobał.
-Co ja robię? - zapytałam siebie. Westchnęłam i wiedząc, że nie mam wyboru skierowałam się w stronę drzwi. Seth czekał na mnie przy schodach. Według Belli na dworze jest wyjątkowo upalny dzień. Uśmiechnęłam się i zeszłam do niego.
-Wow...wyglądasz pięknie. - powiedział Seth. Czułam, że się rumienię.
-Och. Dziękuję. Ty też fajnie wyglądasz. - odpowiedziałam. Przyrzekłam sobie, że Ale już nigdy więcej mnie nie ubierze... ale ciuchy mi się podobają. Seth wyciągnął rękę w moją stronę, bo ciągle stałam na schodach,więc mu ją podałam. Wyszliśmy na dwór. Bella miała rację, na dworze było ciepło.
-Super.I co idziemy do lasu? - zapytał Seth.
-Do lasu? - zapytałam podnosząc brwi. Po chwili się uśmiechnęłam. Seth widząc, że jestem uśmiechnięta odwzajemnij uśmiech i złapał za rękę, którą puścił.
-To idziemy. - powiedział i skierowaliśmy się do gęstej zieleni.
-Mam dla ciebie niespodziankę. Stój tu i czekaj. - powiedział i pobiegł w gęste zarośla. Czekałam. Czekałam.  Na słońcu było ciepło ale tu w cieniu? Zimno jak cholera. Stałam tam już jakieś... pięć minut! Po chwili za zarośli wyszły dwa olbrzymie wilki.  Biały i mleczny brąz...
-Dobra... Trzy wilki to trochę dużo jak na mój gust. - powiedziałam. Czułam, że ten brązowy to Seth, ale biały? Nie miałam zielonego pojęcia. Wiem już, dlaczego Emmett marudzi na ich zapach. Strasznie śmierdzieli! Jakbym trzymała na rękach zdechłego psa, który leżał w piwnicy przez cały tydzień! Zmarszczyłam nos. Wilki spojrzały na siebie, a potem na mnie. Czym prędzej ruszyły do domu. Ja stałam i obserwowałam je. Nagle poczuła to. Krew człowieka. Krew mężczyzny. Nie czekając na nic ruszyłam w stronę gór. Byłam strasznie głodna, szaleńczo pragnęłam tej krwi. Nie myślałam o niczym innych. Nie myślałam o osobie, na którą miałam zamiar zapolować.
-Maria! Zapanuj nad tym! To może być ktoś ci bliski! - krzyknęła za mną Bella. Zdenerwowałam się. Zahamowałam i odwróciłam się. Ręce miałam jak szpony.
-Odejdź Bello! To moja zdobycz! Nie chcę ci zrobić krzywdy, więc proszę cie, zostaw mnie w spokoju! - wykrzyczałam. Bella wyprostowała się jak struna.

środa, 21 października 2015

Rozdział 15

Jacob i Seth wybuchli śmiechem.
-Co? - zapytałam zaskoczona. Spojrzałam na Rose. Ta wzruszyła ramionami i wyszła. Reszta zrobiła to samo zostawiając naszą trójkę. Ci dwaj nadal się śmiali. "I co ja mam robić z nimi?"
-Maria, pozwól do mnie dobrze? - poprosiła Alice stając przy mnie i znikając. Zmarszczyłam brwi ale wstałam. Nie uszło to uwadze Setha.
-A ty gdzie idziesz? - zapytał stając prosto.
-Ja? Do Alice. Prosiła bym do niej przyszła, kiedy się śmialiście. - powiedziałam z uśmiechem. Seth zmieszał się, gdyż Jakob zaczął śmiać się jeszcze głośniej. Nim Seth odpowiedział wyszłam z kuchni. Alice czekała na mnie przy schodach.
-Chyba wpadłaś mu w oko. Chodź za mną. - powiedziała. Zatkało mnie.
-Ale... Co?
-Och nie marudź. No chodź zrobimy Cię na bóstwo. - powiedziała Alice i wzięła mnie siłą na górę.
W jej pokoju czekały już Esme, Bella i Rosalie. Każda coś trzymała.
                 
 ***

-I co ja teraz zrobię? - powiedział do siebie Seth.
-To... gdzie ją zabierasz? - zapytał Jacob zainteresowany zaistniałą sytuacją. Seth spojrzał na niego.
-Ty wiesz co? Nie wiem. Może do kina, albo do parku... - zastanawiał się Seth. Jacob sięgnął do kieszeni i wyciągnął dwadzieścia złotych. Podał mu je.
-Seth idź i kup jej coś super, a jak ci kasy zostanie to kupcie sobie coś. - powiedział Jacob. Seth cały rozpromieniał.
-Dzięki, chociaż nie musiałeś. - odpowiedział śmiejąc się.

***

-O nie! Nie włożę tego! - wykrzyczałam, gdy Alice przyprowadziła Bellę i Rosalie, które trzymały ubrania. Esme w tym czasie zdążyła zrobić mi fryzurę a Alice makijaż. Bella miała spodenki i bluzę a Rosalie niebieską sukienkę, którą od razu wykluczyłam. Alce dała się namówić po jakimś czasie, żebym włożyła "zestaw" Belli. Zgodziła się. Bella także dała mi buty. Adidasy. Poszłam się przebrać. Kilka minut później stanęłam przed lustrem. Alice dała mi jeszcze torebkę. 
-Pasuje idealnie. - powiedziałam. Ale ten makijaż mi nie pasował. Trudno...
Razem z Rosalie, Esme, Bellą i Alice zeszłyśmy po schodach w stronę kuchni. Alice nas wyprzedziła. Dziewczyny kazały mi zostać na chwilę a same poszły an dwór. Alice ciągnęła Jacoba w tę samą stronę. 
-Idź do niego. - powiedziała mi jeszcze. Głęboki oddech...


środa, 21 października 2015

Rozdział 14

-Carlisle! List skierowany do Ciebie - powiedziałam. Jeszcze zanim skończyłam zdanie pojawił się przy mnie.
-Naprawdę? - zapytał. Potakując podałam mu list. Był... biały z czerwoną pieczątką z literą "H". Carlisle otworzył i przeczytał. Następnie uśmiechnął się i podał mi go. Ciekawa przeczytałam na głos.
-"Szanowny Panie Cullen,
Przesyłam ten list z wiadomością, iż Pańska wychowanica
Maria jest bardzo spragniona.
Nie mogę dopuścić do tego, aby polowała na terenie Hogwartu.
Nie może także polować
w Zakazanym lesie, gdyż mieszkają tam magiczne
stworzenia i dla niej Las jest niebezpieczny.
        Oczekuję na Pańskie szybkie przybycie,
        Z szacunkiem Dyrektor Szkoły Magii
        i Czarodziejstwa w Hogwarcie"
-Kiedy to było? - zapytał Emmett ze śmiechem. Spojrzałam na list jeszcze raz. Uśmiechnęłam się.
-Chcesz coś zjeść? - zapytała z uśmiechem Esme, Widocznie ją też rozbawił ten list.  Gdy na nią spojrzałam, zobaczyłam też ukradkiem  uśmiechy na twarzach innych zebranych.
-Nie Esme. Nie jestem głodna, ale dziękuję. - powiedziałam z uśmiechem. Chwilę później do kuchni wszedł chłopak. Dziwnie się czułam. Znałam wszystkich zebranych, ale jego sobie nie przypominałam.
-Cześć wszystkim. - powiedział wesoło. Zamurowało mnie. Był takie przystojny... Przypomniałam sobie o darze Edwarda. Zdenerwowałam się. Chłopak podszedł do Jacoba i przybił mu piętka. Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.
-O hej. Jestem Seth. - powiedział chłopak zwracając się do mnie podając mi przy tym dłoń na powitanie.
-Maria. - odpowiedział podając mu swoją dłoń. Był oliwkowej cery, tak jak Jacob. Miał piwne i piękne oczy... Spojrzałam niby przypadkiem na jego ubiór. Brązowa bluza i dżinsy.  Na nogach miał adidasy. Przez ucisk czułam, że jest gorący. Przez cały ten czas trzymaliśmy ręce w uścisku i obserwowaliśmy się. Westchnęłam.
-Kolejny wilk. - mruknęłam pod nosem Seth wybuchł śmiechem.

_________________________________________________________
Przepraszam, że takie krótkie ale w ostatnich tygodniach nauka, oceny, projekty...
Mam nadzieję, że będziecie nadal czytać moje opowiadania :)

środa, 7 października 2015

Rozdział 13

Odkąd opuściłam Hogwart, coś się zmieniło. Dużo rozmyślałam. Zaczęłam dostrzegać, doceniać swój dar, swoją magię. Zrozumiałam, że trudno jest przebywać wampirowi w miejscu, gdzie jest zakaz polowania na zwierzynę. Taki Hogwart. Zacząłby atakować ludzi...
-Maria. Pora wstawać! - wrzasnął mi Emmett do ucha. Wystraszona usiadłam w pionie i się rozejrzałam. Nidzie go nie było. Usłyszałam jedynie jego śmiech. U mnie w pokoju wszystko było biało-czarne. Czarna była podłoga i szafki. Biały sufit i ściany. Książki, które stały na półkach były jedynie kolorowe. Miałam balkon. Jako jedyna w tym domu. Przestałam podziwiać swój pokój, ponieważ z kuchni, z doły wyłonił się zapach jajek...
-Jajecznica! - powiedziałam. Wyskoczyłam z łóżka i skierowałam się w stronę szafy. Wybrałam to co złapałam. Szara bluzka z napisem "Forever and Ever!!!", spodnie dżinsowe i czarne tenisówki. Związawszy włosy w wysoki koński ogon, poleciałam na dół, w kierunku "Kuchnia". Po kilku sekundach opierałam się o framugę drzwi.
-Dzień dobry. - powiedziała Esme z uśmiechem.
-dzień dobry. - odpowiedziałam i podeszłam do stołu, gdzie siedzieli objadając się Jacob, Renesmee i Seth. Często był naszym gościem. Nie całą minutę później zajadałam się i ja.
-Jak tam podróż powrotna? - zapytał Jacob spod talerza.
-Świetnie. Cztery kilometry stąd razem z Carlisl'em zapolowaliśmy na stadko jeleni. Gdyby nie wizja Alice, nie wiem, jak by to się skoń... - przerwał mi huk. Wszyscy troje spojrzeliśmy na okno. Esme poszła zapolować. Za szybą stała szara sowa. Renesmee podeszła i otworzyła okno, po czym szara sowa wleciała do środka. Pewnie chciała wlecieć prosto do domu, lecz trafiła w szybę. Sówka stanęła przede mną i wystawiła nóżkę. W dziobie miała list. Wzięłam go, po czym sowa zabrała sobie jajko z talerza Jacoba i wyleciała.
-Hej!! To moje!! - wrzasnął za nią Jake.
-To list do Carlisle'a.  - powiedziała Renesmee.
-To już wiem, jaka szybka jest poczta z Hogwartu.

niedziela, 4 października 2015

Rozdział 12

Zdziwiłam się.
-Skąd masz mój bagaż?- zapytałam.
-Zgredek na moją prośbę przyniósł. Gdy kazałaś mu zniknąć, Zgredek przybiegł prosto do mnie i opowiedział mi o Twoim stanie. Już wtedy kazałem mu przyszykować Twój bagaż. - wyjaśnił Dumbledore. Zmarszczyłam brwi. Nagle mnie oświeciło!
-Chwila moment. Alice trzy dni temu miała wizję, tak? Co zobaczyła? - zapytałam kierując się do Carlisle'a. Carlisle się zawahał.
-Widziała, jak z pragnienia zabijasz ... coś i pijesz krew tej istoty. Nie zobaczyła co zabijałaś, lecz widziała dokładnie co zrobiłaś...
-Co dokładnie? C zrobiłam w jej wizji?
-Popadłaś w histerię. Zaczęłaś krzyczeć do czarodziejów, którzy chcieli Ci pomóc, aż uciekłaś do lasu. - powiedział Carlisle. Rozejrzałam się. Nadal była ciemna noc, lecz las,  do którego chciałam iść szukać czegoś do ugaszenia pragnienia, wydawał się mroczniejszy, ciemniejszy. Był straszny! Przed lasem stała chatka Hagrida. Była mała, więc pewnie miała jeden góra dwa pokoje. Za chata był ogródek. Coś mi się przypomniało.
-Chwila. Alice nie widziała kogo, a raczej co atakowałam, tak? - spojrzałam na Carlisle'a.
-No tak. Ale Maria, wyjaśnimy Ci to wszystko w domu. Czas się zbierać. - powiedział Carlisle. Pożegnał się z Dumbledore'em ukłonił się lekko w stronę Hagrida i czekał na mnie. Pożegnałam się z Hagridem i podeszłam do Carlisle'a, który mnie objął ramieniem.
-Proszę podziękować Zgredkowi w moim imieniu. I dziękuję za pomoc. - powiedziałam do Dumbledore'a. Ten się uśmiechnął i ukłonił się lekko. Spojrzałam ostatni raz na Hagrida i Kła.
-Jeszcze tu wrócisz, gdy będziesz w lepszej formie. - powiedział Carlisle jakby czytał mi w myślach. Nie oglądając się już pobiegliśmy do bramy. Była otwarta. W kilka sekund ją przekroczyliśmy i popędziliśmy do domu.
-Staniemy w pobliżu i upolujemy na jakieś zwierzę. - zaproponował Carlisle.
-Dobry pomysł. - powiedziałam. Nikt się już więcej nie odezwał.
 Czułam, że wrócę jeszcze do Hogwartu...

niedziela, 4 października 2015

Rozdział 11

Olbrzym zakłopotał się.
-Jesteś Hagrid, gajowy w Hogwarcie? - ponowiłam pytanie.
-No tak... Cholibka. Ale skąd ty o tym wszystkim wiesz? Kto Ci powiedział?
-Skrzat o imieniu Zgredek. - odpowiedziałam. Gajowy spojrzał za siebie. Poszłam za jego przykładem. Ujrzałam chatkę. Było ciemno, ale widziałam ją idealnie. Pewnie przez moje wyostrzone w tym momencie zmysły. Spojrzałam na Hagrida.
-Przepuść mnie, bardzo Cię proszę. Jestem bardzo głodna i żeby nikogo nie zaatakować muszę...
-Zabić niewinne zwierzę? - przerwał mi. Już miałam go przewrócić gdy usłyszałam za sobą głos.
-Mario. Twoja rodzina została powiadomiona o nagłej sytuacji. Są już zapewne w drodze tutaj. Więc proszę Cię. Opanuj pragnienie. - odwróciłam się. Na czarnej polanie stał Dumbledore. Spoglądał na mnie spokojnie spod swoich okularów połówek. Zorientowałam się, że stoję w pozycji atakującej. Nie łatwo przyszło mi się wyprostować, lecz z trudem stanęłam prosto. "Jestem otoczona! Tutaj dyrektor, tak olbrzymi gajowy z psem!!" pomyślałam. Postanowiłam porozmawiać...
-Ja tutaj nie wytrzymam nawet dwóch dni a co dopiero tygodnia!! - wykrzyczałam. A miałam być spokojna. Nagle jak za czarodziejską różdżką u boku Dumbledore'a pojawił się Carlisle. Zdezorientowana straciłam rachubę. Czyżby wiadomość tak szybko do nich dotarła? Nie, przecież nie biegłby tak szybko! Nic nie rozumiałam. Zmarszczyłam brwi cały czas się zastanawiając, jakim cudem??
-Carlisle. Co ty tu robisz? - zapytałam chcąc poznać odpowiedzi na moje pytania.
-Alice miała wizję. - odpowiedział Carlisle. Podszedł do mnie i przytulił pełny troski.
-Alice? Kiedy i co widziała?
-Wizję miała trzy dni temu. Wyruszyłem jak najprędzej, zabierając po drodze trochę krwi. - tu pokazał woreczek pełny czerwonego koloru. Podał mi go. Wzięłam i do razu zaczęłam pić. Po kilku dużych łykach zaspokoiłam pragnienie, lecz nie przestałam pić. No cóż, krew nie może się zmarnować. Po skończeniu spojrzałam na zebranych. Dumbledore rozmawiał z Carlisle'em. Podeszłam do psa.
-Jak się wabi? - zapytałam odrobinę zachrypnięta.
-Kieł. - odpowiedział Hagrid. Pogłaskałam Kła i spojrzałam na rozmawiających. Na początku nie zauważyłam niczego podejrzanego, lecz zaraz po tym, jak Dumbledore kiwnął potwierdzająco głową zorientowałam się, że Carlisle trzyma mój bagaż.


sobota, 3 października 2015

Rozdział 10

-Co to jest? - zapytałam wstrząśnięta.
-Chimera, sir. Pilnuje wejścia do gabinetu dyrektora szkoły, sir. - odpowiedział Zgredek. Zastanowiłam się.
-Wpuść mnie do dyrektora. - powiedziałam. Chimera nie zareagowała.
-No to. proszę mnie wpuścić do dyrektora. - powtórzyłam. Też nic. Spojrzałam na skrzata.
-Niech zgadnę. Potrzebne jest hasło, tak?
-Tak, sir.  - Westchnęłam.
-Jak się nazywa dyrektor? - zapytałam
-Albus Dumbledore, sir. - powiedział Zgredek. Chimera nic. Stała i strzegła.
-No to nie wiem... co lubi Dumbledore, Zgredku?
-Och... Słodycze, sir... - zaczął Zgredek, ale mu przerwałam.
-Może hasłem jest jakaś słodycz... Cukierkowe lizaki. - powiedziałam. Nic. Zgredek też podsuwał znane mu nazwy. Gdy padło hasło "Toffi" a chimera ani drgnęła powiedziałam.
-Dobra, poddaję się. Czy do zakazanego lasu można dość niezauważonym?
-Nie, sir. Przed zamkiem mieszka gajowy, Hagrid, sir.
-Hagrid? Myślisz, że drzwi będą otwarte? - zapytałam pełna nadziei. Robiłam się głodna.
-To zależy od Filch'a. To woźny w Hogwardzie. - powiedział tłumacząc Zgredek.
-Zawsze jest okno. - stwierdziłam a Zgredek zrobił wielkie oczy.
-Nie martw się o mnie. Gdy jestem spragniona, nic mnie nie zrani. Teraz możesz odejść i dziękuję za pomoc. - powiedziałam.
-Gdyby panienka czegoś potrzebowała, wystarczy zawołać. - powiedział skrzat, ukłonił się i zniknął.
-Potrzebuję jeść. - powiedziałam do siebie. I zaczęłam kluczyć po zamku. Po niecałej godzinie nie wytrzymałam. Zaczęłam biegać i szukać woźnego. Nie znalazłam go, lecz zastałam uchylone drzwi. Ciekawa zajrzałam  i szczęście się do mnie uśmiechnęło. To była droga na dwór! Wybiegłam jak piorun nie uważając czego dotykam, lub co robię. Pragnęłam krwi. Niecałe dwie sekundy później zwolniłam i stanęłam w miejscu. Przede mną stał pies. Czarny pies, a za nim z kuszą w rękach olbrzym! Wystraszyłam się nie na żarty. Ja nigdy nie walczyłam z olbrzymem! "Zawsze warto spróbować" powiedział mi głosik w głowie.
-Cholibka, coś ty za jedna. - powiedział olbrzym podnosząc kuszę. Spojrzałam na niego i psa.
-Zejdź mi z drogi. I tak Cię pokonam! - powiedziałam. Olbrzym nic. Spojrzałam na kuszę. Była ogromna! Olbrzym zaczął ją podnosić. Zawarczałam.
-Chlibka! Kolejny wilkołak? Snape nie dał i wywaru? - zapytał. Odłożył kuszę na bok i podniósł ręcę do góry pokazując, ze nie jest uzbrojony. Zawarczałam po raz drugi.
-Nie jestem wilkołakiem! Jestem spragniona więc zejdź mi z drogi!
-Wampir. O cholibka. Dumbledore nic nie mówił, że jakaś wampirka tu przyjedzie. Jestem gajowym i mówię Ci, ze w lesie nie ma żadnych zwierząt, które by Ci zasmakowały. - powiedział olbrzym. Przypomniały mi się słowa Zgredka: "Przed zamkiem mieszka gajowy, Hagrid, sir.". Spojrzałam na gajowego a potem na domek.
-Hagrid??

© Halucynowaa | WS | X X X